Katedra - Historia
Historia
„Zamość, historyczne miasto, miasto z wielką przeszłością, miasto ważne w dziejach Ojczyzny i kościoła" – w tych kilku słowach zwróconych w dniu 23 marca 1981 r. ku pielgrzymom zamojskim Ojciec Święty zawarł najkrótszą prawdę o starym polskim grodzie ze św. Tomaszem w herbie. Ponad czterechsetletnia droga tego miasta przemawia pamięcią o ludziach, bogactwem zdarzeń, zespołem cennych budowli, a nade wszystko najwspanialszą z nich Kolegiatą, przed której pięknem, żywą tradycja wieków, zatrzymuje się każdy: Polak, cudzoziemiec, znawca sztuki, prosty człowiek, turysta...
U progu dziejów Zamościa stoi wielki i zasłużony dla kraju ród Zamoyskich. Najwybitniejszy z nich, hetman i kanclerz Jan Zamoyski (1542-1605) – „postać granitowa", jak pisał jeden z historyków, mąż stanu, trybun szlachecki, wódz, który walnie przyczynił się do koronacji trzech kolejnych władców, wszechstronnie wykształcony humanista, mecenas uczonych, pisarzy i artystów – ukoronowaniem swego żywota zamierzył uczynić miasto, będące rezydencją ordynacką, centrum gospodarczym, nowoczesną twierdzą i ośrodkiem uniwersyteckim.
W kilkanaście lat po wydanym w 1580 r. akcie lokacji wyrosło miasto, które staraniem kolejnych ordynatów rozbudowywane i przebudowywane, budziło podziw wśród współczesnych. Jego sylwetkę tworzył rozległy pałac, ratusz, olbrzymi gmach Akademii, kamienice z grzebieniami attyk, fortyfikacje, a przede wszystkim świątynie, których z końcem XVIII w. było przeszło dziesięć. Obok Kolegiaty znajdował się tu dorównujący jej wspaniałością barokowy kościół franciszkanów (największa polska budowla sakralna XVII w.) i kilka pomniejszych kościołów zakonnych, kościoły podmiejskie, świątynia ormiańska i grecka (później bazyliańska), a także mała cerkiewka i synagoga.
Nim jednak Zamość powstał, o całe sto lat wcześniej stał już w tym miejscu kościółek pod wezwaniem Św. Krzyża. Nie najlepiej chyba musiał wyglądać skoro mając w nieodległej perspektywie budowę okazałej Kolegiaty, Jan Zamoyski wystawił w tym miejscu również drewniany, tylko bardziej obszerny kościół pod tym samym wezwaniem. Trzy lata później, 20 sierpnia 1584 r., nastąpiła przy nim fundacja pierwszej parafii zamojskiej.
Zamość tymczasem rósł pracowitą krzątaniną mieszkańców. Zrazu drewniany, bielił się już wkrótce pierwszymi budowlami murowanymi. I wtedy to przyszła kolej na uwieńczenie całego przedsięwzięcia – budowę kolegiaty. Gdy tylko został nakreślony szczegółowy projekt, w roku 1587 przystąpiono do kopania fundamentów świątyni. Przez następne dziesięciolecie, pod ścisłym nadzorem włoskiego architekta Bernarda Moranda, powstawało największe dzieło. Obok hojnie szafowanych sum hetmańskich, na kościół łożyli także mieszczanie. Jako pierwszy zapisał się ofiarą nieznany bliżej „Paweł młynarz".
Budowa kościoła budziła podziw gości kanclerza, m.in. wysłannika nuncjusza papieskiego B. Vanozziego, który zapisał w pamiętniku: „murują teraz kościół wspaniały i piękny, wewnątrz i zewnątrz dobrze zdobiony". Sam hetman Jan Zamoyski, pochłonięty odpowiedzialną służbą państwową, słał obszerne listy, każąc zdawać wyczerpujące relacje z postępu prac, warunkując sobie akceptację najdrobniejszych szczegółów.
5 grudnia 1594 r. na prośbę Zamoyskiego papież Klemens VIII, który pięć lat wcześniej, jako kardynał znalazł się na krótko w Zamościu zatwierdził Kolegiatę i ustanowił przy niej Kapitułę Zamojską. Bullę papieską otrzymała również Akademia. Między tymi instytucjami zachodzić miała ścisła łączność organizacyjna.
Po długich staraniach sprowadził Zamoyski dla Kolegiaty najpierw relikwie św. Tomasza Apostoła - patrona kościoła i rodu – a potem najcenniejszą relikwię kolegiacką, rąbek szaty (velum) Najświętszej Maryi Panny, pochodzącą z kościoła św. Anastazji w Rzymie wraz z dokumentem kurii rzymskiej z 20 stycznia 1595 r. potwierdzającym jej autentyczność.
5 lipca 1600 r. ogłoszony został akt fundacyjny Kolegiaty Zamojskiej. W nowym, nie ukończonym kościele, odbyło się pierwsze uroczyste nabożeństwo, podczas którego erygowano parafię kolegiacką. Kolegiata otrzymała wezwanie Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła – jak podkreślał mocno Zamoyski – miała być wotum dziękczynnym za zwycięskie wyprawy, którym hetman przewodził broniąc interesów Rzeczypospolitej. Należał do wodzów, którzy nie zeszli z pola pokonani, a zwycięstwa jego w większości przypadały na niedzielę, dzień Zmartwychwstania Chrystusa, dlatego ten właśnie tytuł uznał za odpowiedni dla fundowanej świątyni. Natomiast św. Tomasz znalazł się w wezwaniu dla czci, jaką - przez protoplastę rodu Tomasza z Łaźnina – darzony był wśród Zamoyskich, oraz ze względów osobistych. Jan Zamoyski, w młodości kalwin, do katolicyzmu doszedł drogą wątpienia i rozumowania podobnie jak „niewierny" Apostoł. Dotychczasowy kościółek parafialny na Przedmieściu oddano wtenczas franciszkanom (dziś nie istnieje, rozebrany został na początku XIX w.).
Nie doczekawszy finału swych starań, 3 czerwca 1605 r., umarł Jan Zamoyski. Na jego pogrzebie płonąć miało 10 tys. świec. Po trzydniowych nabożeństwach, modłach, mowach żałobnych, złożono zwłoki Hetmana w podziemiach Kolegiaty.
Śmierć jego odsunęła ukończenie budowy na wiele długich lat. Syn Tomasz był jeszcze dzieckiem, a Kapituła Zamojska zebrała się pierwszy raz dopiero w 1609 r. Na jej czele stał od 1600 r. infułat, który był odtąd zwyczajowo drugą po ordynacie osobą w mieście. Przewodniczył zebraniom zarządu miasta i Trybunału, zarządzał instytucjami charakterze charytatywnym ( bursa, „bank pobożny", szpitale). Był też opiekunem młodego ordynata, który składał na jego ręce przysięgę. Do honorowych przywilejów należało używanie pontyfikaliów, podobnych tym, jakie przysługiwały biskupowi (mitra, pastorał).
Pierwszym infułatem zamojskim został ks. Mikołaj Kiślicki. W związku z powstaniem dekanatu zamojskiego przypadł mu również tytuł dziekana. Dwoma pozostałymi prałatami byli kustosz i scholastyk; pierwszy miał w swej pieczy skarbiec i sprawy gospodarcze, natomiast drugi sprawował opiekę nad Akademią. W skład Kapituły wchodziło jeszcze czterech kanoników, powoływanych przede wszystkim do nauczania w Akademii. W ciągu dwu następnych wieków doszło do prywatnych fundacji dziesięciu kolejnych kanonii, ustanowionych w większości przez księży kolegiackich.
Gdy Tomasz Zamoyski osiąga pełnoletniość i władzę nad ordynacją, sytuacja ulega zmianie. W ciągu kilkunastu lat dochodzi do ostatecznego zakończenia prac przy dekoracji i wyposażeniu Kolegiaty. Tomasz, gorliwy katolik, daje wyraz swej szczodrobliwości, podobnie jak ojciec zamawiając bogate przedmioty u najlepszych artystów. Lepiej te starania pozwoli zrozumieć fragment kanclerskiego testamentu, w którym określone zostały sumy legowane na biskupa – „jeśli by się Rzeczypospolitej zdało przenieść stolicę biskupią z Krasnegostawu do Zamościa i podniesienie Kolegiaty do godności katedry". Projekt nie został zrealizowany.
Ale i tak świątyni przyszło pełnić rolę wyjątkową . Była w „państwie zamojskim" tym, czym katedra wawelska w państwie polskim. Tu kolejni ordynaci składali przysięgę, odbieraną przez przybranego w pontyfikalne szaty infułata. Tu witano ordynata po długiej nieobecności, tu też sprawiano uroczyste pogrzeby zmarłym ordynatom, składając ich doczesne szczątki w podziemiach świątyni. Podobnie do roli Prymasa Polski w interregnum, infułat po śmierci ordynata był zawsze opiekunem dominium i niepełnoletniego następcy.
18 listopada 1637 r., dokładnie pół wieku od rozpoczęcia prac budowlanych, długo oczekiwanej konsekracji Kolegiaty dopełnił biskup wołoski Jan Chrzciciel Zamoyski. Uroczystość uświetnił zjazd duchowieństwa
i szlachty. Wśród wielu kazań i mów z najwspanialszym popisem oratorskim wystąpił ks. Andrzej Abrek, profesor wymowy w Akademii. Ze swadą dziękował za troskę o kościół ciężko choremu Tomaszowi Zamoyskiemu. W niespełna dwa miesiące później, przy asyście arcybiskupa lwowskiego, jego zwłoki spoczęły obok ojca, pod kaplicą p.w. Przemienienia Pańskiego. Szacunek współczesnych budziły jego obyczaje , zasłynął jako dobroczyńca nie tylko Kolegiaty; na różne cele kościelne w ciągu swego życia przeznaczył aż 400 tys. złp. Z równie szerokiego gestu słynęła jego żona Katarzyna z Ostrogskich.
Zamość przeżywał najlepsze lata. Bogata, nowoczesna twierdza stawiła opór armii Chmielnickiego, potem króla Karola Gustawa, gdy tylko Zamość i Jasna Góra oparły się potopowi szwedzkiemu. O wiele większą trwogę niosły pożary. Jeden z nich, w 1658 r. dosięgnął Kolegiaty, niszcząc dach i wieżę z cennymi dzwonami.
Ordynaci podejmowali na zamku władców Rzeczypospolitej. Królowie Władysław IV, Jan Kazimierz, Michał Korybut, Jan III, August II gościli tu często, stając zawsze najpierw u ołtarza kolegiackiego. Obok murów fortecznych Kolegiata była najczęstszym celem zwiedzania miasta przez monarchów. Jeden z najwspanialszych wjazdów odbył król Michał Korybut Wiśniowiecki, prawnuk założyciela miasta. Złożył on w skarbcu Kolegiaty cenną pamiątkę: koszulę koronacyjną, w której namaszczony został na władcę Polski.
Najwięcej zawsze zawdzięczała Kolegiata ordynatom. Wiele cennych darów złożyli: Jan Sobiepan, Marcin, Tomasz Antoni, Jan Jakub, zwany Łaskawym. Życzliwie wspominano też Annę z Glińskich Zamoyską. Hojną ręką zaznaczyli się też duchowni i dobrodzieje szlacheccy. Ofiarowano monstrancje, srebrne naczynia liturgiczne, księgi kościelne. Jeden z profesorów, późniejszy infułat, ks. M. Pawłowicz, zapisał kapitule dom, ufundował monstrancję oraz przeznaczył znaczną sumę na kapele przy Kolegiacie.
Uroczyście obchodzono w Kolegiacie liczne święta, z udziałem rodziny ordynata, dworu, gremium profesorskiego, mieszczan, młodzieży akademickiej. Początkowo w Kolegiacie miały również miejsce barwne ceremonie promowania na doktorów.
W 1720 r. przez kilka tygodni obradował nad sprawami Kościoła unickiego synod zamojski, zainaugurowany w cerkwi bazyliańskiej, lecz dla większego miejsca odbywający się w Kolegiacie. Nigdy potem Zamość nie oglądał większego zgromadzenia kościelnego. Oprócz nuncjusza apostolskiego i metropolity kijowskiego zasiedli do obrad jeszcze dwaj arcybiskupi, egzarcha Rusi, pięciu biskupów, generał zakonu bazylianów oraz prawie dwustu księży i urzędników kościelnych. Znaczenie synodu zamojskiego dla Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej porównywano z rola Soboru Trydenckiego dla całego Kościoła łacińskiego. Nie przetrwał do dzisiaj pomnik tego wydarzenia: malowidło nad chórem przedstawiające uczestników synodu.
W XVIII w. wymieniono niektóre ołtarze na nowe. W 1727 r. było ich 17. Dwa mniejsze stały dodatkowo w kaplicy ordynackiej, a 4 przy filarach w nawach bocznych, naprzeciw kaplic. Przybyło nowe wyposażenie. W 1750 r. było w Kolegiacie 51 różnych obrazów. Inny spis wymieniał m.in. 154 ornaty, 23 dalmatyki, 34 kapy, 11 infuł, a także prawie 150 wszelkich złotych i srebrnych naczyń i sprzętów.
Zamość nie miał cudownych obrazów tej sławy, co chociażby pobliski Krasnobród i odleglejsze sanktuaria maryjne, np. w Chełmie i Sokalu. Specjalnym kultem darzono trzy obrazy. O pierwszym z nich wspomina wizytacja pasterska już w 1671 r. (był to nieznany dzisiaj obraz Matki Boskiej Loretańskiej). U szczątków św. Jana Kantego, którego część kosztów kanonizacyjnych pokryła Kapituła Zamojska, spotykało się grono profesorów i studentów Akademii. Bardzo uroczyście obchodzono święto Relikwii.
Z większą wystawnością i zgromadzeniem odbywały się tylko uroczystości rodzinne i ingresy ordynatów. Rotę przysięgi od Tomasza Józefa Zamoyskiego odbierał nie infułat, lecz biskup. W Kolegiacie odbyła się też konsekracja jednego z biskupów chełmskich (1728), a u schyłku Rzeczypospolitej zdarzyły się dwie wizyty nuncjuszy apostolskich. Ważną rolę odgrywały trzy kolegiackie bractwa: Literackie, Trójcy Świętej i Różańca Świętego.
O siódmej rano 25 lipca 1772 r. weszły do Zamościa wojska austriackie, wkrótce też dekanat zamojski przeniesiono z diecezji chełmskiej do przemyskiej (od 1809 do lubelskiej). W wyniku zaistniałych podziałów zaborczych przy Kolegiacie w krótkim czasie powołano oficjalat, konsystorz i arcydziekanat, a stojący na czele infułat zarządzał w imieniu biskupa 6 dekanatami.
W 1784 r. uprzednio dwukrotnie przebywający w Zamościu i uczestniczący we Mszy św. w Kolegiacie, cesarz Józef II zarządził kasatę Kapituły, Akademii i szeregu zakonów, a Kolegiatę zamienił w zwykły kościół parafialny. Po ośmiu latach starań ordynata Andrzeja Zamoyskiego przywrócono Kolegiatę i Kapitułę pod warunkiem ograniczenia się do działalności duszpasterskiej. Część członków Kapituły przebywała odtąd stałe poza Zamościem. W tym trudnym okresie nie zaprzestano prac około Kolegiaty, dość istotnie zmieniając niektóre jej wnętrza. Wykonano m.in. pąsowe obicia filarów w nawie głównej.
W 1809 r., po zdobyciu Zamościa przez wojska Księstwa Warszawskiego, Kapituła bez entuzjazmu wyrażała się o polityce francuskiej. Przeważyło jednak poczucie solidarności z ruchem narodowym i Kapituła 29 lipca 1812 r. przystąpiła do Konfederacji Generalnej. Odprawiono tu także uroczyste nabożeństwa za Napoleona i w intencji toczonych przez niego wojen. Na czas heroicznej obrony miasta, oblężonego w 1813 r. przez wojska rosyjskie, większość księży pozostała przy Kolegiacie. Nie oszczędziły jej działania wojenne. Na potrzeby załogi poszły liczne kosztowności. Po upadku Księstwa Warszawskiego Kolegiata znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji. W Kapitule wakowało 9 miejsc. Mimo to pozostała, jako jedna z 8 (niegdyś 53) kapituł kolegiackich w Polsce.
W latach 1824-26 doszło do gruntownej przebudowy Kolegiaty kosztem 100 tys. zł., wyłożonym przez rząd Królestwa Kongresowego. Niestety, przebudowa ta została wykonana pod dyktando zaborcy. Przebieg prac nadzorował ściśle książę Konstanty. Zmierzały one przede wszystkim do zatarcia wotywno-zwycięskiego charakteru świątyni, zbyt wiele mówiącego o żyjącym w pamięci Narodu wielkim Hetmanie. Zmianie uległa szata architektoniczno – dekoracyjna Kolegiaty. Przebudowa boleśnie dotknęła fasady o wspaniałym niegdyś szczycie. Zdarto herby Zamoyskich. Elewacje powleczono na żółto. Zastąpiono starą ambonę i ołtarze nowymi. Zamalowano polichromie, usunięto portrety ordynatów i część epitafiów. Według współczesnych były i dobre strony tych działań: Kolegiata „natłoczona grobami, herbami i napisami z ponurym, tajemniczym, groźnym półświatem, po usunięciu napisów, uszczupleniu liczby pomników, spotykanych co krok wspomnień, ujrzała się w stanie odmłodzenia, świeża, widna, obszerniejsza, przestronna nawet". Jeśli więc nawet ze świadomym zamiarem pozbawienia dawnej świetności, to przecież gruntownie zabezpieczono Kolegiatę na długie lata.
W tym czasie doszło do połączenia godności infułata ze stanowiskiem kapelana Wojsk Polskich. Mariaż nie okazał się korzystny. Infułaci nie interesowali się losem Kapituły i przebywali najczęściej poza Zamościem. Połączenie tych urzędów pozwoliło jednak Kapitule przetrwać najgorsze czasy.
Wkrótce z tak wielu świątyń katolickich w Zamościu pozostała już tylko Kolegiata. Grupka księży szczytnie wypełniała obowiązki duszpasterskie. Długie lata niewoli wymierzali gorliwą pracą wśród ludu, dla którego w najgorszy czas Kolegiata była ostoją polskości, autorytetem moralnym, siedliskiem kultury. Piękną kartą zapisała się też kolegiacka społeczność w próbach patriotyzmu w 1831 i 1863 r. Wśród pamiątek przeszłości, u grobu Hetmana, dojrzewały obydwa zrywy powstańcze. Stosunek Kapituły do rozgrywających się wypadków 1863 r. utrwalił lakoniczny zapis: „Kapituła nie może obradować z powodu zbrojnego powstania naszego narodu przeciw despotycznemu rządowi moskiewskiemu". Po upadku powstania ukazem carskim zarekwirowano cały jej majątek, pozostawiając tylko kościół i dwa przynależne piętrowe domy.
Tym większą troską otaczali mieszkańcy Zamościa Kolegiatę. Na jej remont datki złożyli: Kapituła, ordynat i parafianie. Wiele zawdzięczała Kolegiata infułatom: ks. Walentemu Baranowskiemu (później równocześnie biskup-sufragan, sprawujący w zastępstwie emigrującego z kraju ordynariusza zarząd nad dwiema diecezjami), ks. Tomaszowi Petrykowskiemu oraz ks. kanonikowi Joachimowi Jędrzejewiczowi i ks. wikaremu Mikołajowi Kulaszyńskiemu, pierwszy historykom Kolegiaty. Pracowitością, troskliwością o sprawy kościoła, entuzjazmem zapisali się też trwale inni księża wikariusze, jak A. Kwiatkowski, D. Kuć, W. Zawistowski, A. Fijałkowski, a także M. Barzyński i Z. Łuczycki, którzy zasłynęli później jako działacze polonijni.
Do Kolegiaty przyjeżdżają pierwsi inwentaryzatorzy zabytków i historycy sztuki. Powstają jej pierwsze naukowe opisy. Na ile tylko pozwalała ówczesna cenzura, czasopisma w pełnych uniesienia relacjach składają hołd prochom Jana Zamoyskiego. Mają miejsce emanujące patriotyczno-religijnym uniesieniem pogrzeby zmarłych za granicą ordynatów: Stanisława Kostki ( zmarł w Wiedniu), Konstantego (zmarł w Londynie) i Tomasza Stanisława (zmarł w San Remo). Wielką manifestacją stała się pierwsza od dziesiątek lat wizytacja pasterska w 1905 r. Ks. biskupa F. Jaczewskiego oczekiwał przeszło 30-tysięczny tłum skupionych wokół Kolegiaty wiernych. Po ucieczce z Rosji, w drodze do Galicji modlił się w Kolegiacie przyszły Naczelnik Państwa Józef Piłsudski (1901 r.).
W 1919 r., podczas następnej wizytacji, biskup wprowadził do Kolegiaty po dłuższej przerwie infułata ks. W. Hartmana, ostatniego, który pełnił również funkcję dziekana oraz proboszcza i mieszkał przy Kolegiacie. Mimo nowego statutu z 1925 r., nie zdołano utrzymać stałych dyżurów kanonickich. Tak jak niegdyś zasłużonych profesorów, teraz godnością kanonicką honorowano zasłużonych duszpasterzy z terenu całej diecezji (obok wchodzących w skład Kapituły 12 kanoników gremialnych, w 1986 było jeszcze 76 kanoników honorowych).
15 marca 1922 r. do rejestru zabytków wpisany został zespół kolegiacki, jako pierwszy z zamojskich zabytków.
Znowu, jak przed wiekami, mury kolegiackie stały się miejscem podniosłych uroczystości. W 1927 r. u wielkiego ołtarza słuchał „Te Deum" prezydent Ignacy Mościcki.
18 września 1939 r. pod murami Kolegiaty miała miejsce ostatnia próba odbicia Zamościa brawurowym atakiem płk. St. Gumowskiego. W ogniu walki znalazła się Infułatka, w której ostrzeliwali się polscy żołnierze. Niemcy wpadli na trop zdeponowanej w Kolegiacie bezcennej biblioteki z Pelplina. Udało się tylko ukryć egzemplarz Biblii Gutenberga. W Kolegiacie trzymano wysiedleńców z Poznańskiego, następnie urządzono w niej magazyn zboża.
Od kwietnia 1944 r. kościół znowu służy wiernym z Zamościa i okolic. Ściągają ich nieprzeliczone tłumy na dwa doroczne odpusty: Kapituły (pierwsza niedziela po Wielkanocy) i parafialny ( 8 września, w Święto Narodzenia NMP), od niedawna połączony z dożynkami regionalnymi.
W latach 1949-52, pod kierunkiem arch. A. Klimka, dokonano gruntownej restauracji kościoła. Spod tynków odkryto część pierwotnych detali kamiennych. Dokonywane są bieżące remonty i konserwacje. Położono posadzkę i zainstalowano centralne ogrzewanie. W 1983 r. Kolegiata otrzymała wspaniałą iluminację.
W jej murach wielokrotnie przebywał, jeszcze jako biskup lubelski, ks. kardynał Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia. Przed śmiercią zdążył jeszcze zobaczyć Kolegiatę ks. kardynał August Hlond (1lipca 1948 r.), a 7 sierpnia 1971 r. modlił się tu ks. kardynał Karol Wojtyła – przyszły papież Jan Paweł II.
Świątynia cieszy się zasłużoną sławą jednego z najwspanialszych zabytków architektury sakralnej w Polsce. Doczekała się niezwykle wnikliwej monografii autorstwa prof. J. Kowalczyka, będącej efektem wieloletnich studiów i poszukiwań archiwalnych („Kolegiata w Zamościu", Warszawa 1968). Każdego roku odwiedzana jest przez dziesiątki tysięcy turystów. Kilkakrotnie doszło do publicznej prezentacji jej skarbów, m.in. zbioru bezcennych szat kościelnych. 25 października 1987 r. otwarte zostało przy Kolegiacie Muzeum Sakralne Fundacji Rodziny Zamoyskich.
Kolegiata służy kulturze. Koncertował tu wybitny polski kompozytor Feliks Nowowiejski (1936). W ramach Tygodni Kultury Chrześcijańskiej m.in. wystąpił w Kolegiacie jeden z największych artystów sceny Gustaw Holoubek (1978). Od 1980 r. w Kolegiacie odbywa się część koncertów Zamojskich Dni Muzyki, w czasie których można wysłuchać europejskiej sławy chórów („Cantores Minores Vratislaviensis"), znanych orkiestr symfonicznych, wybitnych organistów.
(Źródło: Kędziora Andrzej: Kolegiata Zamojska. Wydawnictwo Pelikan. Warszawa 1988).
Ojciec Święty Jan Paweł II, po nawiedzeniu Katedry Zamojskiej, podczas Liturgii Słowa Bożego 12 czerwca 1999 r., powiedział: Niemym, ale jakże wymownym świadkiem spuścizny wieków jest zamojska Kolegiata, którą dane mi było podnieść do godności Katedry (25 marca 1992 r.). Kryje ona w sobie nie tylko wspaniałe zabytki architektury i sztuki religijnej, ale również prochy tych, którzy tę wielką tradycję tworzyli. Cieszę się, że dziś nawiedzając to piękne miasto i ziemię zamojską, mogę powracać do tego wielowiekowego skarbca naszej wiary i kultury.
(Źródło: http://zamoscroztocze.w.interia.pl/obraz.htm).