Szlaki Piesze
Trasa: Werchrata – Dziewięcierz – Werchrata
Trasa nr 3: Werchrata – Diabelski Kamień – Sołokija – Dziewięcierz – Prusie - Werchrata
Naszą wędrówkę rozpoczynamy w centrum wsi, gdzie przy drodze Narol – Werchrata znajduje się cmentarz austriacki z czasów I wojny światowej. Cmentarz zlokalizowany został na dawnym placu przycerkiewnym. Na cmentarzu znajduje się około 40 mogił żołnierskich większość z nich to mogiły zbiorowe. W północno-zachodnim narożniku cmentarza znajduje się stary kamienny krzyż na którym czas zatarł już napis. Obok stała zapewne dzwonnica starej cerkwi. Stara, drewniana cerkiew pochodziła z roku 1632 i w końcu XIX wieku była już bardzo nadgryziona zębem czasu. Dlatego też na początku XX wieku rozpoczęto budowę nowej świątyni po przeciwnej stronie drogi. Budowę ukończono w 1910 roku.
Mijamy cmentarz wojenny i drogą Werchrata – Narol udajemy się w kierunku zachodnim. Po przejściu około 1 km mijamy ostatnie zabudowania wsi. Po dalszych 0.5 km droga wchodzi w las, prawą północną, suchą i piaszczystą stronę drogi porasta las sosnowy. Lewa, południowa po której leży bagnista dolina Raty porośnięta jest olsem. Po przejściu ok. 1 km tuż przed zabudowaniami dawnego PGR Monasterz wąska ścieżka skręcająca w lewo doprowadzi nas do źródeł Raty.
W niewielkiej kotlince znajduje się grupa różnej wielkości źródełek, niektóre wypływają u podnóża kamienistej skarpy, inne wypływające z dna kotlinki, cieszą oczy kotłującym piaskiem. Z tymi źródłami związana jest legenda, która wyjaśnia pochodzenie nazwy Werchrata*.
Po obejrzeniu wywierzyskowych źródeł Raty wracamy ścieżką do drogi asfaltowej i udajemy się w kierunku zachodnim. Mijamy bramę wjazdową prowadzącą do osiedla Monasterz i po kilkudziesięciu metrach skręcamy w lewo, w leśną drogę prowadzącą na południe. Piaszczysta droga początkowo dość ostro opada, a następnie bardzo łagodnie wznosi się. Wędrujemy nią kilkaset metrów, po czym droga dochodzi do ściany lasu i rozdwaja się. Skręcamy w prawo (na zachód) i po przejściu ok. 0,1 km wychodzimy z lasu. Dalej podążamy skrajem pola, mając po prawej ręce ścianę lasu. Po ok. 0,3 km droga zagłębia się ponownie w las, my zaś skręcamy w lewo na południe i dalej wędrujemy skrajem lasu i pola. Naszymi punktami orientacyjnymi są ambona myśliwska i słup energetyczny przy którym linia elektryczna z nadziemnej przechodzi w podziemną.
Między tymi dwoma obiektami wchodzimy w bukowy las już po chwili w cienistym lesie zauważymy grupę głazów wapiennych. Znajdują się one na szczycie wzgórza (ok. 320 m n.p.m.), porośniętym bukowym lasem. Głazy te stanowią wychodnię skalną wzgórza, a ich powierzchnia nosząca wyraźne ślady działalności erozyjnej wody jest pokryta licznymi wgłębieniami i szczelinami. Grupa głazów leży w jednym pasie o długości około 150 m na kierunku z północnego zachodu na południowy wschód. W pasie głazów występują cztery większe i około dwudziestu mniejszych kamieni. Największy z głazów, którego wymiary są znacznie większe niż pozostałych, nosi nazwę „Diabelskiego Kamienia”. Ma wrzecionowaty kształt, długość 8,5 m, wysokość 2 m i szerokość w najszerszym miejscu 3,5 m. Krążą o „Diabelskim Kamieniu” różne legendy, jedną z nich przytaczamy przy opisie trasy nr 2.
Następnie wychodzimy na skraj lasu – roztacza się stąd przepiękny widok na okoliczne wzgórza. Patrząc bardziej w lewo (w kierunku północnym) zobaczymy wzgórze Monasterz z kępą starodrzewu na szczycie wzniesienia to na tym wzgórzu znajdował się klasztor, gdy popatrzymy na wschód zobaczymy zabudowania Werchraty z górującą nad miejscowością górą Kozaczą. Następnie udajemy się, skrajem pola i lasu, na prawo początkowo w kierunku południowo – wschodnim, a następnie wschodnim i po przejściu ok. 0,8 km dochodzimy do małej przecinki.
Przecinką tą wychodzimy na asfaltową drogę z Werchraty do Brusna. Tą drogą udajemy się w prawo w kierunku południowo – zachodnim. Drogą wchodzimy na jedno wzniesienie, a następnie na kolejne. Na tym wzniesieniu dochodzimy do skrzyżowania z drogą leśną. Skręcamy tu w lewo (w kierunku południowym) w gliniastą drogę prowadzącą na rozległe pole. To pole musimy przeciąć z północy na południe, po drugiej stronie pola wchodzimy piaszczystą drogą w las. Droga prowadzi na dół coraz głębszym wąwozem o stromych ścianach. Po ok. 0,3 km dochodzimy do śródleśnego oczka wodnego, a droga biegnie groblą. Po minięciu oczka wchodzimy znowu w las i wędrujemy piaszczystą lekko wznoszącą się drogą. Wychodzimy z lasu na łąkę i dochodzimy do wzniesienia a przed nami pojawia się kolejne wzniesienie. Po wejściu na nie widzimy przed sobą charakterystyczne zabudowania osiedla Niwki Horynieckie.
Po prawej stronie na wzgórzu w możemy zobaczyć drewniany krzyż z 1984 r. Wędrujemy drogą która skręcamy w prawo poniżej krzyża. Po ok. 0,4 km dochodzimy do głównej drogi (wyłożonej trylinką), skręcamy w lewo (na wschód) i przechodzimy przez osiedle. Koło dużego budynku z czerwonej cegły wychodzimy na bitą drogę biegnącą na południowy-wschód. Po ok. 0,7 km po lewej stronie drogi widzimy duży kamienny krzyż, który jest dla nas punktem orientacyjnym. Ok. 0,6 km od krzyża w kierunku zachodnim w lesie bukowym, możemy spotkać kilka rozrzuconych głazów. Jeden z nich o charakterystycznym kształcie zwany jest Świątynią Słońca.
Po powrocie na drogę przechodzimy kolejny kilometr i po prawej stronie drogi możemy obejrzeć rezerwat jałowców „Sołokija”.
Poniżej w kierunku południowym widzimy zabudowania kolejowe nieczynnej już stacji Dziewięcierz. Po około 0,3 km mijając po drodze zabudowania miejscowości Dziewięcierz Słotwina zbliżamy się do zabudowań, w których wcześniej mieściła się Strażnica WOP, a następnie Szkoła Podstawowa w Dziewięcierzu.
Powyżej tych zabudowań skręcamy w lewo, w wąską dróżkę za znakami szlaku zielonego. Dróżka prowadzi początkowo łagodnie pod górkę, a następnie schodzi w dół, w wąską głęboką błotnistą dolinę. Przechodzimy nieco ponad kilometr mijając nieliczne zabudowania i zniszczone krzyże przydrożne. Następnie przechodzimy pod wiaduktem kolejowym linii Munina - Bełżec i dochodzimy do drogi wojewódzkiej Lubaczów – Werchrata. Tu skręcamy w lewo i po przejściu ok. 0,2 km znów w lewo, w wąską asfaltową dróżkę do miejscowości Dziewięcierz Moczary.
Droga prowadząca początkowo na wschód skręca na południowy-wschód i po kilkuset metrach dochodzi do cmentarza i położonego za nim otoczonego kamiennym murem cerkwiska. Po zwiedzeniu tych obiektów udajemy się dalej drogą w kierunku Moczar. Droga skręca ostro na północny-wschód, po lewej jej stronie mijamy wzgórze na które warto wyjść, gdyż jest to jedyne w okolicy miejsce, z którego widać zabudowania części Dziewięcierza położonej po stronie ukraińskiej. Po powrocie na utwardzoną drogę i dojściu do pierwszych budynków miejscowości skręcamy w prawo i na wysokości kaplicy skręcamy w lewo. Po przejściu ok. 0,1 km skręcamy w prawo i polną drogą udajemy się do skraju lasu. Stąd, leśną drogą wiodącą szeroką doliną, udajemy się w kierunku północno - wschodnim, w stronę miejscowości Prusie. Po ok. 2 km przekraczamy tory kolejowe i wchodzimy między zabudowania Prusia.
Po przejściu przez most i dojściu do głównej drogi miejscowości skręcamy w lewo. Po drodze zwiedzamy drewnianą cerkiew i dzwonnicę oraz położony po przeciwnej stronie drogi cmentarz. Najstarsze krzyże na cmentarzu pochodzą z I połowy XIX wieku i najprawdopodobniej zostały wykute w pobliskim ośrodku kamieniarski w Górnikach.
Dalej udajemy się drogą na zachód i przed ostatnim budynkiem miejscowości skręcamy w prawo. Przechodzimy ok. 0,5 km i korzystając z drewnianego mostka przekraczamy Ratę, dochodzimy do kapliczki upamiętniającej pustelnię Albertynek. Stąd polną drogą wzdłuż torów kolejowych dochodzimy do drogi asfaltowej i skręcamy w prawo. Po przejściu przez most na Racie warto spojrzeć w lewo, gdzie zobaczymy Kopiec Piłsudskiego – kopiec ziemny usypany przez pułk Wojska Polskiego w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Dochodzimy następnie do drogi głównej kierujemy się w lewo i po przejściu ok. 3 km wracamy do centrum Werchraty, skąd rozpoczęliśmy swoją wędrówkę.
(Źródło: Strona internetowa Parafii św. Józefa Robotnika w Werchracie http://www.parafiawerchrata.iap.pl ; opracowano na podstawie: Chmielowiec Grzegorz, Wis Stanisław, Wiśniewski Marek: Werchrata - perła Roztocza. Powiatowe Centrum Kultury i Sportu, 2010).
* Legenda nt. pochodzenia nazwy „Werchrata”
Rzecz cała zaczęła się bardzo, bardzo dawno temu, w czasie gdy te ziemie ogarnięte były pożogą wojenną. Bohaterem był ubogi chłopski syn Michał, który jak wielu jego rówieśników musiał pójść do wojska. Poszedł i ślad wszelki po nim zaginął. Niemłodzi już matka i ojciec usychali ze zgryzoty i z trudem dawali sobie radę z pracą na polu. Zastanawiali się czy nie zostawić gospodarstwa i nie pójść na służbę, pracując za kromkę chleba i dach nad głową. Przez całe dziesięć lat nie było żadnych wiadomości o Michale, a rodzice już dawno stracili wszelką nadzieję, że syn żyje. Aż tu nagle gruchnęła po okolicy wiadomość, że Michał wrócił z wojny i to wrócił w chwale bohatera. Wielka była radość rodziców. Długimi godzinami słuchali opowieści syna o tym, gdzie walczył i jakie przygody przeżył na wojnie. Okazało się że podczas jednej z bitew, w której doznali strasznej klęski udało mu się wynieść z pola walki jednego z młodych i niedoświadczonych dowódców. Wdzięczność tego książęcia okazała się inna niż łaska pańska, co na pstrym koniu jeździ. Pamiętał o swoim wybawcy i zadbał, żeby bohaterskiemu żołnierzowi nadano szmat roli, z dóbr królewskich, a od siebie dał nieco grosza i drzewo ze swego lasu na budowę nowego domu. Szybko Michał z rodzicami uwinęli się z budową domu. Szkoda im tylko było, że nowy stoi w innej okolicy niż ich rodzinna zagroda. Wkrótce też Michał ożenił się z dziewczyną ze wsi, w której kiedyś mieszkali. Nie miała dużego wiana, ale była dobra, pracowita i gospodarna. Wkrótce też urodził im się syn, któremu po ojcu dano na imię Michał. Jednej rzeczy brakowało młodej rodzinie do pełni szczęścia – wody. To wyjaśniało także dlaczego w pobliżu było mało innych domostw. W całej okolicy nie było ani jednej studni z dobrą wodą. Woda z tych studni, które wykopali w pobliżu domu była tak niedobra, że nawet zwierzęta jej pić nie chciały. Zwierzęta przepędzano do wodopoju w niedalekim leśnym stawie. Wodę do picia trzeba było nosić z dalekiego źródełka. Mały Michałek wraz z matką codziennie przemierzali tę samą drogę, w słońce, deszcz, czy śnieg żeby przynieść nieco wody w drewnianych skopkach. Dziecko miało dobre serce i żeby ulżyć matce codziennie modliło się do swego Anioła Stróża o dobrą wodę w pobliżu domu. Pewnego razu przyśniła mu się wielka struga wody wytryskująca z kamienistej skarpy niedaleko domu. Nazajutrz opowiedział swój sen, ale rodzice nie potraktowali dziecięcego snu poważnie. Tylko stary dziadek zabrał wnuka ze sobą i poszli do lasu szukać skarpy ze snu. Nie musieli szukać długo, niedaleko domu na skraju bagnistej dolinki znaleźli skarpę ze snu Michałka. A kiedy dziadek uderzył kilka razy motyką w stok skarpy, w niebo wystrzeliła struga wody tak mocno, że sięgała ponad dach chaty. Woda była czysta i dobra toteż szybko w pobliżu pobudowano wiele nowych domów. A powstałą wieś nazwano od wody bijącej ponad chaty (w wierch chaty) Werchratą. Do tej pory można usłyszeć w okolicznych miejscowościach polski odpowiednik tej nazwy Wirzchata.