Szlaki Piesze

Szlak im. św. Brata Alberta

Miejscowości na trasie szlaku: Horyniec PKP - Dziewięcierz - Werchrata PKP - Monastyr - Wielki Dział - Jacków Ogród - Narol. (46 km.)

Chyba najciekawsza trasa Roztocza Wschodniego (Południowego). Niestety, po wichurze z lata 1997 jej atrakcyjność w rejonie wsi Dziewięcierz Moczary spadła. Duże połacie lasów w okolicy Dziewięcierza uległy bowiem wówczas zniszczeniu, niektóre odcinki przestały funkcjonować w terenie. Szczęśliwie szlak został odnowiony, co wiązało się z pewnymi korektami jego przebiegu. Duże wrażenie wywiera odcinek prowadzący najpierw skrajem lasu Buczyna, potem rezerwatu jałowców "Sołokije" (rejon Nowin Horynieckich i Dziewięcierza), a także okolice ruin dawnego bazyliańskiego klasztoru na wzniesieniu Monastyr koło Werchraty.
(Źródło: http://www.roztocze.net.pl).


(Źródło:http://www.zamosc.pttk.pl/) 

Szlak im. św. Brata Alberta

Trasa: Narol  - Horyniec Zdrój

Cała trasa liczy ponad 40 km, co oznacza, że  przejście jej w ciągu jednego dnia jest możliwe tylko dla bardzo wytrawnych turystów. Nawet jednak doświadczeni turyści, jeżeli już zdecydują się na pokonanie zielonego szlaku w ciągu jednego dnia powinni zacząć wędrówkę o brzasku i w porze wiosenno- letniej, czyli w porze długiego dnia. Niezależnie od tego, czy wędrujemy z Horyńca Zdroju, czy z Narola, sytuacja, gdy na trasie zastanie nas zmrok może być  bardzo przykra. Nawet ludzie dobrze obeznani z terenem i bardzo dobrze wyposażeni nie czują się zbyt pewnie, gdy przyjdzie im wędrować w ciemnościach. Na turystów, którzy nie znają terenu czyha wiele poważnych niebezpieczeństw, w takiej sytuacji należy zejść ze szlaku i pierwszą napotkaną drogą dojść do najbliższej miejscowości. Z tego powodu nasza propozycja przejścia zielonego szlaku zakłada wędrówkę dwudniową, z noclegiem w Werchracie. Wielką zaletą tej trasy jest to, że większa jej część prowadzi lasami, z dala od osiedli ludzkich, dlatego też należy zaopatrzyć się w żywność i napoje, gdyż może być kłopot z zakupem ich na trasie. Koniecznie trzeba wziąć ze sobą kompas i dobrą mapę, mogą się one nam przydać, gdy zdarzy się nam zgubić znaki szlaku. Poniższy opis dotyczy trasy z Narola do Horyńca Zdroju.
(Źródło: Strona internetowa Parafii św. Józefa Robotnika w Werchracie   http://www.parafiawerchrata.iap.pl ; opracowano na podstawie: Chmielowiec  Grzegorz, Wis Stanisław, Wiśniewski Marek: Werchrata - perła Roztocza. Powiatowe Centrum Kultury i Sportu, 2010).

Dzień pierwszy

Wędrując zielonym szlakiem zaczynamy od rynku w Narolu. Narol miasteczko liczące ok. 1300 mieszkańców, wg tradycji założone w XIII w., miejscowość po raz pierwszy wzmiankowana w 1578 r.  W 1585 r. Florian Łaszcz zakłada na odziedziczonych włościach miasteczko, nazwane od jego imienia Florianowem, które początkowo rozwija się bardzo szybko. Wkrótce po sąsiedzku powstaje inne, „konkurencyjne” miasteczko założone przez Samuela Lipskiego, nazwane od nazwiska założyciela Lipskiem. Od tych też czasów mieszkańcy obu miasteczek nie darzyli się specjalną sympatią. W 1648 r. oba miasteczka zostały doszczętnie zniszczone przez Tatarów i wojska Chmielnickiego. Według miejscowych przekazów ocalała z pogromu ludność Florianowa założyła nową osadę nazwaną od jej położenia „na roli” Narolem. Kolejny najazd Tatarów miał miejsce  w 1672 r. Wziętych w jasyr uwolnił hetman wielki koronny Jan Sobieski, który nadciągnął ze swym oddziałem od strony Krasnobrodu. Kolejne wielkie zawieruchy dziejowe, takie jak powstanie styczniowe, I i II wojna światowa przyniosły miasteczku kolejne zniszczenia.

Obecnie Narol jest niewielkim miasteczkiem na pograniczu Roztocza Środkowego i Wschodniego. Z narolskiego  rynku udajemy się w kierunku wschodnim ulicą Lwowską,  by po około 200 m przekroczyć strumień Krwawica, będący granicą między Narolem i Lipskiem. Jak głosi miejscowa tradycja w czasie najazdu Tatarów i wojsk Chmielnickiego w1648 r. zginęło tylu ludzi, że woda w potoku zaczerwieniła się od ich krwi i stąd nazwa potoku.             

Złośliwi i nieprzychylni mieszkańcom Narola i Lipska twierdzą, że potok nosi nazwę Krwawica od krwi wprawdzie, ale krwi, jaka lała się w czasie licznych bójek, jakie toczyli od wieków wrogo do siebie nastawieni mieszkańcy obu miejscowości.

Po przejściu przez most na Krwawicy mijamy po lewej stronie bardzo ciekawy krzyż. Jest to ponad 3 metrowy pokutny krzyż, z wizerunkiem Ukrzyżowanego i wyraźną inskrypcją.

Po przejściu kolejnych 200 m dochodzimy do lipskiego rynku, mijamy skrzyżowanie i Kościół Parafialny w Lipsku, po czym skręcamy w prawo i wchodzimy między zabudowania.

Po kolejnych 300 m skręcamy w lewo i rozpoczynamy wędrówkę piaszczystą dróżką wiodącą rzadkim, sosnowym lasem. Wkrótce (ok. 1 km) wychodzimy na rozległą polanę i zbliżamy się do rzeki Tanwi. W oddali widać zabudowania miejscowości Jędrzejówka, zaś po drugiej stronie rzeki znajduje się znakomite miejsce na krótkotrwały odpoczynek, a przez rzekę możemy przejść przez kładkę. Jeżeli jednak nie zamierzamy biwakować nie przekraczamy rzeki, ale dochodzimy do brodu i skręcamy ostro  w lewo (na wschód), w mało widoczną i mocno zarośniętą na brzegach dróżkę – niestety ten ostry zakręt szlaku nie jest oznaczony. Musimy się, zatem tu uzbroić w cierpliwość, gdyż kolejny znak zielonego szlaku znajdziemy po prawie 200 m wędrówki. Dalej wędrujemy początkowo na wschód, a następnie na południowy wschód przekraczając strumyki i niewielkie rozlewiska.

Po przejściu ok. 1,5 km dochodzimy do miejscowości Pizuny, miejsca skąd pochodziła bł. Siostra Bernardyna (Maria Jabłońska). Znajdziemy tu obok wysokiego drewnianego krzyża niewielki obelisk z tablicą poświęconą bł. S.M. Bernardynie. Na ścianie wybudowanej w 1999 r. kaplicy znajduje się tablica upamiętniająca poświęcenie i wmurowanie kamienia węgielnego.

Wychodzimy z Pizunów, przekraczamy Tanew i wędrujemy piaszczystą drogą w kierunku południowym. Po przejściu ok. 800 m dochodzimy do dość stromej skarpy. Brzegiem tej skarpy prowadzi malownicza ścieżka, która doprowadza nas do miejscowości Jacków Ogród (dawniej Icków Ogród, Ickowina), należącej do sołectwa Wola Wielka.

Przechodzimy przez kładkę na Tanwi i wychodzimy na asfaltową drogę, dochodzimy do głównego skrzyżowania i kierujemy się dalej prosto, najpierw na południe, a następnie na południowy-wschód, w stronę Werchraty. Mijamy ostatnie zabudowania Jackowego Ogrodu i po przejściu ok. 500 m dochodzimy do linii energetycznej, w tym miejscu skręcamy w prawo do lasu.

Leśną drogą wędrujemy około 900 m, by dotrzeć do szerokiej drogi gruntowej, którą idziemy w kierunku południowym, po kolejnych 500 m skręcamy ostro w lewo i dochodzimy do kapliczki św. Huberta. Za kapliczką skręcamy  w prawo, dochodząc do rowów przeciwczołgowych, skręcamy w lewo, znowu w prawo dochodząc do stoku Wielkiego Działu.

Wąską przecinką, zarośniętą jeżynami udajemy się pod górę  w kierunku wschodnim i po przejściu ok. 300 m wychodzimy na szczyt wzniesienia, gdzie po lewej stronie na niewielkiej polance, można odnaleźć pozostałości po wysokiej leśnej wieży obserwacyjnej. W tym miejscu mija dziesiąty kilometr naszej wędrówki od Narola i jest to półmetek w naszej drodze do Werchraty.

Od tego miejsca nasza wędrówka może napotkać na pewne problemy, ponieważ trudno będzie nam odnaleźć znaki zielonego szlaku. Przecinka, którą dotychczas wędrowaliśmy zamienia się w wąską i krętą ścieżynę i wkrótce znika. Teraz wędrujący muszą się wykazać pewną dozą intuicji, najpierw należy iść nadal w kierunku wschodnim przechodząc przez dość zarośnięty las sosnowy, następnie, gdy las sosnowy zaczyna przechodzić w bukowy musimy obserwować uważnie teren po naszej prawej ręce. Wypatrujemy niezbyt głębokiego żlebu, którym schodzimy w kierunku południowo-wschodnim dość stromym stokiem około 150 m do piaszczystej drogi.

Dopiero na tej drodze odnajdujemy znów znaki szlaku zielonego. Uważni wędrowcy mogą na brzegach tej piaszczystej drogi znaleźć fragmenty skały wapiennej, które są pozostałością po rafie koralowej. Skała ta jest bardzo krucha, łatwo może się rozsypać – należy to wziąć pod uwagę, jeżeli zechcemy zabrać ją ze sobą na pamiątkę.

Po kilkuset metrach wędrówki dochodzimy do drogi, która biegnie prostopadle do kierunku naszego marszu, na to skrzyżowanie należy zwrócić uwagę gdyż zakręt szlaku nie jest oznaczony. My musimy skręcić w prawo, schodzimy łagodnie w dół początkowo piaszczystą, a następnie porośniętą trawą leśną drogą - tu oznakowanie szlaku jest już dobre.

Po kilkuset metrach wędrówki w kierunku południowo-wschodnim droga skręca w lewo na wschód, a następnie dochodzi do piaszczystej szerokiej drogi leśnej, którą znowu skręcamy w lewo w kierunku północno-wschodnim. Tą drogą wędrujemy ok. 500 i przekraczamy drogę powiatową  z Narola do Werchraty. Wchodzimy piaszczystą drogą w sosnowy las, w miarę naszej wędrówki  w kierunku północno-wschodnim, droga zaczyna wznosić się, a sosny zaczynają ustępować miejsca bukom. Wreszcie po kilkuset metrach zaczynamy wchodzić stromą drogą na dość wysoką skarpę, po wyjściu na szczyt skarpy skręcamy w prawo i kilkaset metrów idziemy jej brzegiem. Szlak w tym miejscu skręca ostro w lewo (na północny-zachód) i po ok. 200 m wychodzi na dużą polanę leżącą na nachylonym na południe stoku. Skręcamy za znakami szlaku ostro w prawo i idziemy brzegiem polany w kierunku wschodnim. Po kolejnych 300 m znaki szlaku nakazują nam skręcić ostro w lewo, kierunku północnym.

Zanim to jednak zrobimy warto jeszcze przejść ok. 150 m drogą w kierunku wschodnim.  W tym miejscu, po lewej stronie w odległości kilku metrów od drogi, na niewielkim pagórku możemy zauważyć betonowy krzyż. Został on postawiony późną jesienią 2002 roku. W centrum krzyża znajduje się ukraińskie godło państwowe, a poniżej kamienna tablica z inskrypcją w języku polskim: << W tym miejscu w dniu 17 września 1947 roku zginął Jarosław Staruch ”Stiah” Przywódca na Zakerzoński Kraj>> i ukraińskim <<Miсцe зaгибелі 17.09.1947p. Яарослава СТаруха ”СТяГа” ПровіДника ЗакерзонськоГо Kpaю>>.  Betonowy obelisk znajduje się w pobliżu  dawnego ziemno-drewnianego bunkra zwanego „Belwederem”, po którym pozostało tylko zapadlisko. Kolejne zapadlisko, na prawo od krzyża jest pozostałością po dawnym bunkrze aprowizacyjnym. Po drugiej stronie drogi znajduje się obok brzozowego krzyża następne zapadlisko, będące pozostałością po ziemno-drewnianym bunkrze o nazwie „Buk”.

Wracamy z powrotem na szlak i pokonujemy wzniesienie, wchodzimy w bukowy las i poruszamy się w kierunku północnym, za znakami szlaku zielonego. W miarę naszej wędrówki las bukowy zmienia się w mieszany, a następnie w sosnowy, warto uważnie obserwować otoczenie drogi, gdyż kilkukrotnie będziemy przechodzić w pobliżu pozostałości rowu przeciwczołgowego. Wreszcie droga skręca zdecydowanie na wschód, a my zaczynamy wędrować młodym lasem sosnowym mając po prawej ręce, w głębi lasu (100 – 200 m) wysoką skarpę. Drogą tą wędrujemy ok. 800 m, aż dochodzimy do drogi z Huty Lubyckiej do Monastyrza, a znaki szlaku zielonego łączą się ze znakami szlaku niebieskiego. Droga łagodnie skręca na południe, a przez około 300 m oba szlaki zielony (Narol – Werchrata – Horyniec Zdrój) i niebieski (Hrebenne – Lubycza Królewska – Huta Lubycka) prowadzą tą samą drogą.                

Dalej szlak niebieski skręca w lewo a szlak zielony prowadzi dalej prosto. Jeżeli jeszcze nie jesteśmy zmęczeni wędrówką i mamy pewną niewielką rezerwę czasu można pójść za znakami szlaku niebieskiego. Po ok. 900 m wędrówki w kierunku północno-wschodnim, najpierw piaszczystą drogą a następnie zieloną przecinką leśną dochodzimy do Gorajów (Szerokiego i Krągłego). Możemy wejść na najwyższe wzniesienia polskiego Roztocza i zwiedzić schrony bojowe linii Mołotowa, które znajdują się na stokach obu wzgórz. Potem należy wrócić tą samą drogą na szlak zielony.

Po około 400 m dalszej wędrówki zielonym szlakiem po lewej stronie piaszczystej drogi w kępie drzew napotkamy ciekawy krzyż przydrożny z 1869 r., bardzo już nadgryziony zębem czasu, stojący na przekręconych względem siebie płytach cokołu. Następnie schodzimy w małą dolinkę i rozpoczynamy wędrówkę pod górę, droga łagodnie skręca na południowy-wschód, a sosnowy las ustępuje miejsca zdziczałym drzewom owocowym, świadczy to o tym, że wchodzimy na tereny dawnej wsi Monastyrz.

Znaki szlaku zielonego prowadzące nas dotąd drogą, skręcają  w prawo w wąską ścieżkę, którą dochodzimy do miejsca, gdzie znajduje się żelazny krzyż  z tabliczką. Z tabliczki dowiedzieć się możemy, że w tym miejscu znajdowała się pustelnia św. Brata Alberta (Adama Chmielowskiego), istniejąca tu w latach 1891 – 1905. Wędrujemy dalej wąską ścieżką i wchodzimy na szczyt wzgórza monasterskiego, gdzie znajdują się ruiny dawnego klasztoru Bazylianów. Po dawnym klasztorze pozostały fragmenty murów, pięć piwnic i wykuta w skale studnia. W obrębie murów klasztornych znajdziemy również cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej, kilka bezimiennych mogił oraz obelisk poświęcony Ukraińcom, członkom UPA, poległym na początku 1945 r. w bitwie pod Gruszką i Mrzygłodami - ich nazwiska wymienione są na pamiątkowej tablicy umieszczonej na obelisku.

Po obejrzeniu ruin klasztoru kierujemy się ku wschodniej jego części i wąską ścieżką schodzimy w dół ku drodze. Będąc już na drodze warto wrócić kilkadziesiąt metrów pod górę, w kierunku północno-zachodnim. Możemy tu obejrzeć pomnikową lipę o obwodzie pnia ponad 4,5 m i średnicy ponad 1 m. Wracamy i wędrujemy dalej drogą, która prowadzi nas w kierunku południowo-wschodnim, jest ona gęsto usiana dużymi głazami i mniejszymi kamieniami, nadaje się tylko do pieszej wędrówki, a i to tylko dla wprawionych i uważnych turystów. Brak ostrożności można przypłacić skręconą kostką i przymusową przerwą w turystycznych eskapadach, przerwą potrzebną do wyleczenia kontuzji.

Uważni wędrowcy po ok. 150 m od ruin klasztoru po prawej stronie drogi zauważą bardzo ciekawy okaz młodego buka. Drzewo rośnie na sporym głazie, a jego korzenie niczym zastygła kaskada spływają ku ziemi. Po kolejnych 150 m wędrówki, prawie na granicy lasu znajdziemy niewielką murowaną kapliczkę. Wychodzimy z lasu, w tym miejscu, po prawej stronie, w kępie sosen planowana jest budowa drewnianej kaplicy poświęconej św. Bratu Albertowi. My wędrujemy dalej skrajem pola około 300 m, by ponownie wejść do lasu. Dalej idziemy piaszczystą drogą, na której gdzieniegdzie spod piasku wystają kamienie będące pozostałością dawnej bitej drogi z Werchraty do Monastyrza. Po przejściu około 1 km dochodzimy do skraju lasu, skąd możemy już zobaczyć pierwsze zabudowania Werchraty. Wchodzimy na bitą drogę prowadzącą z północy (miejscowość Mrzygłody) na południe, w tym też kierunku się udajemy. Po przejściu około 150 m dochodzimy do drogi powiatowej z Narola do Werchraty. Tą drogą udajemy się w kierunku południowo-wschodnim, do Werchraty i po kolejnych około 800 m znajdujemy się w centrum wsi, gdzie kończy się pierwszy etap (i pierwszy dzień) naszej wędrówki zielonym szlakiem.
(Źródło: Strona internetowa Parafii św. Józefa Robotnika w Werchracie   http://www.parafiawerchrata.iap.pl ; opracowano na podstawie: Chmielowiec  Grzegorz, Wis Stanisław, Wiśniewski Marek: Werchrata - perła Roztocza. Powiatowe Centrum Kultury i Sportu, 2010).

Dzień drugi

Drugi etap naszej wędrówki zaczynamy od centrum Werchraty, gdzie na pewno zwróci naszą uwagę dawna cerkiew, wielka budowla w stylu klasycystycznym wybudowana na początku XX wieku, oddana do użytku w 1910 roku. Jest to największa cerkiew na terenie powiatu lubaczowskiego. Jej drewniana poprzedniczka pochodząca z 1638 r. położona była po drugiej stronie drogi. Jeżeli przyjrzymy się uważnie świątyni zwracają uwagę przede wszystkim jej doskonałe proporcje. Autorem projektu tej świątyni był Wasilij Nahirnyj, słynny architekt działający na przełomie XIX i XX wieku, który był autorem 203 projektów cerkwi i innych budowli sakralnych, z których większość została zrealizowana. Klasyczny wystrój zewnętrzny, w zamyśle projektanta miał symbolizować związek z Konstantynopolem, który był źródłem chrześcijaństwa dla tych ziem. Wnętrze świątyni ma już wystrój  współczesnej świątyni katolickiej, uwagę zwracają drewniane rzeźby pochodzące z Uhnowa, umieszczone w prezbiterium. W północno-zachodniej części placu kościelnego znajduje się grób wieloletniego proboszcza przedwojennej parafii greko - katolickiej w Werchracie, księdza obrządku greckokatolickiego Eugeniusza Chomińskiego.

Po zakończeniu zwiedzania kościoła udajemy się w kierunku wschodnim, po kilkudziesięciu metrach marszu, przy drodze, naprzeciw budynku szkoły możemy znaleźć austriacki cmentarz wojenny  z czasów I wojny światowej. Cmentarz ten jest obecnie (2004 r.) odnawiany staraniem m. in. autorów niniejszej publikacji, a fundusze na jego odnowienie przekazał Austriacki Czarny Krzyż. Cmentarz znajduje się na dawnym placu przycerkiewnym, w jego północno-wschodnim narożniku  można znaleźć stary kamienny krzyż, z pozostałością inskrypcji niemożliwą już praktycznie do odczytania. Krzyż pochodzi najprawdopodobniej z końca XVIII wieku. Obok znajdziemy pozostałości kamiennych fundamentów drewnianej dzwonnicy.

My w dalszej wędrówce udajemy się drogą asfaltową w kierunku wschodnim, by po przejściu ok. 500 m dojść do znajdującego się po lewej stronie drogi, cmentarza komunalnego Werchracie. Na cmentarzu można oprócz nagrobków współczesnych można znaleźć dwie grupy nagrobków. Pierwsza z nich to krzyże nagrobne z początków XIX wieku. Jest ich kilkanaście, zostały wykonane z gruboziarnistego zlepieńca wapiennego, mają charakterystyczny kształt krzyża maltańskiego a inskrypcje nagrobne są wykonane bardzo niewprawnie.  Najprawdopodobniej powstały w pobliskim ośrodku kamieniarskim w Górnikach, wskazuje na to kształt niewiele różniący się od kamiennych żaren, z których wytwarzania słynęły w tym czasie Górniki. Druga grupa nagrobków to pomniki, które powstawały od połowy XIX wieku. Zostały wykute z drobnoziarnistego wapienia bruśnieńskiego, ich wykonanie, skomplikowane i pełne smaku kształty świadczą o wysokich umiejętnościach kamieniarzy, związanych z bruśnieńskim zapewne ośrodkiem kamieniarskim. W głębi cmentarza, na przedłużeniu głównej alejki znajduje się obelisk, postawiony przed kilku laty. Jego budowa wówczas spowodowała wiele dyskusji związanych z historią i teraźniejszością stosunków polsko-ukraińskich na tych ziemiach. Prawdziwą perełką jest fragment pomnika nagrobnego znajdujący się w północnej części cmentarza. Znajdą go tylko bardzo wytrwali i najbardziej spostrzegawczy, gdyż jest to tylko niewielki fragment – środek pomnika wraz z inskrypcją, która informuje nas, że to nagrobek kobiety, która żyła lat 57 i zmarła w roku 1709. Jest to najstarszy ślad pochówku, na cmentarzu w Werchracie. Nie jest to może jeszcze specjalnie dziwne, najdziwniejsze jest jednak to, że kształt i krój liter inskrypcji, materiał z którego wykonano pomnik, jak i samo jego wykonanie sugeruje, że wykuto go z kamienia bruśnieńskiego w połowie XIX wieku. Kim była kobieta, której około sto pięćdziesiąt lat po śmierci postawiono kamienny krzyż nagrobny, jak silna była pamięć po niej? Na cmentarzu możemy spotkać wiele ciekawych i oryginalnych krzyży i pomników nagrobnych, ale czas już ruszać w dalszą wędrówkę.

Z cmentarza udajemy się w kierunku wschodnim, drogą w kierunku wschodnim, aż do zabudowań dawnego zakładu rolnego (PGR). Na wysokości bramy skręcamy w prawo wąską ścieżką, która biegnie groblą między dwoma stawami. Mijamy znajdujące się po prawej stronie starorzecze Raty i dochodzimy do gruntowej drogi. Przekraczamy most na Racie i wędrujemy w kierunku stacji PKP w Werchracie. Po przejściu około 200 m dochodzimy do nasypu, na którym znajdują się tory kolejowe Stacji PKP Werchrata. W tym miejscu znaki szlaku zielonego skręcają w lewo, na wschód, my jednak proponujemy zejść na chwilę ze szlaku i udać się około 200 m w prawo na zachód. Tam za budynkiem kolejowej nastawni zobaczymy obelisk poświęcony pamięci ponad stu ofiar, żołnierzy WP, kolejarzy i ludności cywilnej, którzy zginęli w czasie nalotu na wojskowy transport kolejowy we wrześniu 1939 roku.

Tą samą drogą wracamy na zielony szlak i udajemy się za znakami w kierunku wschodnim. Wchodzimy na peron stacyjny, tu mamy okazję zobaczyć węzłową stację kolejową, której część torów ( tzw. „szerokich”) pozwala przyjmować pociągi zza wschodniej granicy. W latach 70-tych XX wieku Stacja PKP Werchrata stanowiła część tzw. suchego portu przeładunkowego „Żurawica - Medyka - Werchrata”, przez który przepływała znaczna część towarów, jakie wymieniano z dawnym ZSSR. W tym też okresie stacja ta przeżywała swój największy okres świetności. W chwili obecnej wielkość wymiany towarowej z Ukrainą, odbywającej się przez to przejście kolejowe nie jest zbyt imponująca, ale wszyscy mają nadzieję, że złote lata „suchego portu przeładunkowego w Werchracie” wrócą.

Dalej idziemy w kierunku wschodnim, schodząc drogą nieco w lewo i w dół, ale wciąż poruszając się wzdłuż torów kolejowych. Po około 100 metrach napotykamy budynek dawnej stacji pomp, do budynku tego prowadzi podziemny, betonowy kanał zasilający. Jeżeli pójdziemy wzdłuż tego kanału dojdziemy do miejsca, gdzie kiedyś spiętrzano wodę dla stacji pomp. Woda kanałem wpływała do stacji pomp, stamtąd pompowana była do zbiornika na wzgórzu powyżej stacji kolejowej, skąd pod wpływem grawitacji spływała z powrotem na stację i zasilała parowozy, które obsługiwały tę linię kolejową. Trzeba też przyznać, że w niejednym oku łza się kręci, za widokiem parowozu na tej linii. Czy to letnim zmierzchem, kiedy ciągnął za sobą długi warkocz dymu na tle czerwonego nieba, czy też w mroźny zimowy dzień, kiedy oszroniony mknął przez ośnieżone pola, buchając kłębami pary, zawsze pozostawiał niezatarte wrażenia. Ostatnie parowozy przejechały tą trasą w 1991 r. i choć nie były zapewne szczytem techniki, to należałoby się zastanowić nad ich powrotem na tę linię, w chwili obecnej byłyby na pewno wielką atrakcją turystyczną.

Od stacji pomp kierujemy się drogą dalej w kierunku wschodnim, aż dochodzimy do drogi asfaltowej prowadzącej z północy na południe, w kierunku stacji przeładunkowej Werchrata. W tą też stronę udajemy się w dalszej naszej wędrówce, zanim to jednak uczynimy, warto obejrzeć dwa znajdujące się nieopodal obiekty. Jeden z nich zobaczymy patrząc w kierunku wschodnim, w odległości około 400 m, jest to kapliczka, stojąca na niewielkim pagórku. Kapliczka ta upamiętnia pustelnię albertynek, która istniała w tym miejscu przez kilkanaście lat, na przełomie XIX i XX wieku, i w której przebywała bł. siostra Bernardyna (Maria Jabłońska). Żeby obejrzeć drugi z obiektów trzeba przejść drogą w kierunku północnym około 100 m i minąć most na Racie. Kiedy to już zrobimy, patrzymy w kierunku północnym, na lewo od drogi, na tle ściany lasu zauważymy niewielki pagórek, zwany „Kopcem Piłsudskiego”. Jego historia jest bardzo ciekawa, został usypany na początku lat dwudziestych XX wieku. W tym czasie w Werchracie rozgorzał poważny konflikt narodowościowy, miejscowi Ukraińcy, których zdecydowana większość zamieszkiwała na tych terenach zażądali by w państwowej szkole w Werchracie nauczano w języku ukraińskim. Z niepokojami nie mógł sobie poradzić ani starosta lubaczowski, ani kurator oświaty. Dopiero na wniosek starosty, wojewoda lwowski skierował do Werchraty pułk Wojska Polskiego (800 – 1000 żołnierzy). Wybudowali oni drogę między Werchratą i Prusiem. Dopiero obecność tak dużej jednostki wojskowej uspokoiło nieco nastroje wśród ludności ukraińskiej. Swoją obecność żołnierze upamiętnili usypując kopiec ziemny ku czci Marszałka Józefa Piłsudskiego. Okolice kopca były przez długie lata, przed wojną miejscem spotkań patriotycznych dla zamieszkujących pobliskie miejscowości Polaków, a jeszcze w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku rozbijano tu obozy harcerskie.

My wracamy na szlak przekraczamy tory kolejowe, skręcamy najpierw w prawo, na zachód, a następnie w lewo, na południowy-zachód i zaczynamy wędrować po górę, skrajem pola i lasu droga łagodnie skręca na zachód. Dochodzimy do lasu i w tym miejscu warto jeszcze raz spojrzeć się za siebie i obejrzeć przepiękną panoramę Werchraty z dominującą kopułą kościoła. Teraz za znakami szlaku skręcamy na południowy zachód i wchodzimy do lasu, w którym widać jeszcze ślady potężnej wichury, która nawiedziła te tereny przed kilku laty. Drogą tą wędrujemy ponad kilometr, początkowo droga biegnie niewielkim wykopem, później brzegiem głębokiego i bardzo malowniczego wąwozu. Znaki szlaku prowadzą nas tak, że omijamy od południa wąwóz i jego liczne odnogi, aż wychodzimy na pola, z których widać budynki miejscowości Dziewięcierz Moczary.

Teraz skręcamy na zachód i skrajem lasu wędrujemy w kierunku zachodnim, w dalszym ciągu omijając odnogi wąwozu, wreszcie po przejściu około 500 m skręcamy w prawo w las. Idziemy teraz starą drogą, która prowadzi z Moczarów do Doliny Popowej, niestety od momentu wyjścia z lasu, przez wędrówkę krajem pola, aż po znaczny odcinek drogi możemy mieć poważne kłopoty z odnalezieniem znaków szlaku zielonego. Należy się więc uzbroić w cierpliwość i wykazać znaczną dozą intuicji. Droga początkowo prowadzi kierunku północno-zachodnim, po płaskim terenie, a następnie łagodnie skręca na południowy-zachód, prowadząc dość stromo w dół. Po przejściu około kilometra dochodzimy do drogi wojewódzkiej nr 867 z Sieniawy do Prusia i Hrebebnnego (na tym ostatnim odcinku są obecnie prowadzone prace budowlane). Przekraczamy drogę, przechodzimy pod mostem kolejowym i mijając zabudowania Dziewięcierza Doliny wędrujemy dalej w kierunku południowo-wschodnim. Droga ze znakami szlaku zielonego prowadzi podmokłą doliną, a następnie łagodnie skręca w lewo i zaczyna się piąć się pod górę. Po przejściu około 2 km w Dziewięcierzu, przekraczamy lokalną drogę z kamienną nawierzchnią prowadzącą do Niwek Horynieckich.

Teraz skręcamy w prawo i przez niemal kilometr wędrujemy na zachód, najpierw wzdłuż zabudowań miejscowości Dziewięcierz Słotwina. Ciekawostką w tej miejscowości jest kaplica stojąca na prywatnej posesji, gdzie odbywają się nabożeństwa w obrządku greckokatolickim i w rzymskokatolickim. Po minięciu ostatnich zabudowań możemy po lewej stronie w odległości kilkuset metrów zobaczyć zabudowania i urządzenia dawnej stacji kolejowej PKP Dziewięcierz. Z kolei po prawej stronie drogi możemy zobaczyć przepiękne okazy jałowca, jedne z najokazalszych w Polsce, a rosnące na piaszczystej skarpie. Jałowce te znajdują się pod ścisłą ochroną i stanowią rezerwat przyrody „Sołokija”.

Droga, którą wędrujemy skręca  na północ, a następnie ostro w lewo i wędrujemy na południe. Po przejściu około 400 m dochodzimy w pobliże torów kolejowych i skręcamy w prawo, wędrujemy teraz  brzegiem lasu, przez ponad  kilometr mijając rosnące na skraju lasu pomnikowe buki  (buczyna karpacka). Niestety oznaczenia szlaku w ty miejscu jest mało czytelne, szczególnie zakręt w prawo w pobliżu torów. Dlatego też proponujemy nieco inne rozwiązanie: idziemy drogą obok rezerwatu i nie skręcamy za znakami szlaku, ale drogą skręcamy łagodnie  w lewo, w młodą brzezinę. Nasza droga łagodnie opada, wchodzi w fragment starego lasu, przecina drogę biegnącą w niezbyt głębokim wąwozie, wspina się na jego drugi brzeg i wyprowadza nas na łąkę. Dalej łąką, skrajem lasu wędrujemy w kierunku zachodnim obok pomnikowych buków i w krótkim czasie odnajdujemy znaki szlaku. Zejście ze szlaku które proponujemy nieznacznie skróci naszą drogę, ale oszczędzi nam niepokoju związanego z błądzeniem po lesie. Droga łagodnie skręca w prawo na północny - zachód, w kierunku miejscowości Nowiny Horynieckie, w oddali widać nawet świecącą bielą kapliczkę św. Jana Nepomucena. W tym miejscu warto zejść ze szlaku i poszukać po prawej stronie mało widocznej i zarośniętej ścieżki prowadzącej na północ łagodnie pod górkę. Po przejściu około 200 m znajdziemy niewielki cmentarz wojskowy z czasów I wojny światowej, otoczony jest wałem ziemnym. Cmentarz jest tzw. cmentarzem ekshumacyjnym tzn. powstałym po zakończeniu działań wojennych. W tym kompleksie leśnym znajduje się jeszcze jeden ciekawy, godny obejrzenia obiekt.

W odległości nieco ponad 0,5 km od cmentarza w kierunku północno-wschodnim znajduje się grupa wapiennych głazów ostańcowych zwanych „świątynią słońca”. W jednym z największych głazów znajduje się niewielki otwór, z tym głazem wiążą się miejscowe podania, które mówią o jego wielkiej roli w bardzo dawnych, jeszcze pogańskich obrzędach.

Z cmentarza wracamy tą samą drogą na zielony szlak i idziemy w kierunku południowym do leśnej kapliczki w Nowinach Horynieckich. Miejscowe podania mówią o objawieniu  się Matki Boskiej, tym miejscu trójce dzieci, w 1636 roku. Początkowo w tym miejscu postawiono tylko figurę Matki Boskiej, później również drewnianą kapliczkę. Wewnątrz niedawno wyremontowanej i rozbudowanej staraniem franciszkanów z pobliskiego Horyńca-Zdroju kapliczki znajduje się licznymi łaskami słynąca figura Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia. Miejsce to odwiedzane przez kilkutysięczną rzeszę wiernych, w czasie dorocznego odpustu, odbywającego się 12 czerwca, w przeddzień święta św. Antoniego Padewskiego. W otoczeniu kapliczki wypływa kilka bardzo obfitych źródeł, jedno z nich wybija nawet we wnętrzu kapliczki.

My wybieramy się w dalszą wędrówkę po zielonym szlaku, przechodzimy pod mostem i za znakami zielonymi wspinamy się drogą pod górę. Przez kilkaset metrów wędrujemy bitą drogą, w kierunku południowo-zachodnim, a następnie skręcamy w lewo i przez prawie kilometr schodzimy łagodnie w dół, gruntową drogą prowadzącą bukowym lasem, na południe. Droga znów skręca łagodnie w prawo na południowy-zachód i wychodzi na pole, skąd widać już zabudowania wschodniej części Horyńca Zdroju, zwanej Miasteczkiem.

W tej części Horyńca Zdroju warto obejrzeć zespół klasztorny OO. Franciszkanów, następnie kierujemy się drogą w kierunku południowo-zachodnim do centrum miejscowości mijając po drodze cmentarz komunalny i położoną naprzeciw strażnicę Straży Granicznej. Na cmentarzu należy zwrócić uwagę na kaplicę grobową Ponińskich „PAX”. Znajduje się ona w połowie drogi między kościołem znajdującym się przy klasztorze franciszkanów, a dawną cerkwią obecnie kościołem zdrojowym, znajdującym się w centrum Horyńca Zdroju. Znaki szlaku zielonego prowadzą wprawdzie na stację PKP, my proponujemy naszą wędrówkę zakończyć w centrum miejscowości. Horyniec-Zdrój -stolica gminy o tej samej nazwie, to wieś uzdrowiskowa położona na skraju Płaskowyżu Tarnogrodzkiego, licząca ponad 2,5 tys. mieszkańców. Najstarsze wzmianki o Horyńca pochodzą z XV wieku, zaś tradycje uzdrowiskowe miejscowości sięgają XVII wieku kiedy to na kąpiele i polowania przyjeżdżał król Jan III Sobieski. Rozwój uzdrowiska Horyniec zawdzięcza głównie przedostatnim właścicielom, Ponińskim, którzy wybudowali zakład kąpielowy i pijalnię wód, a także rozpropagowali je w kraju i za granicą. Obecnie miejscowość szczyci się nowoczesnymi sanatoriami, w których leczone są głównie choroby narządów ruchu i choroby reumatyczne z basenem kąpielowym. Turyści odwiedzający Horyniec Zdrój powinni przede wszystkim obejrzeć pałac Ponińskich, w którym mieści się sanatorium „Metalowiec” oraz dawny teatr dworski, obecnie siedziba Gminnego Ośrodka Kultury.
(Źródło: Strona internetowa Parafii św. Józefa Robotnika w Werchracie   http://www.parafiawerchrata.iap.pl ; opracowano na podstawie: Chmielowiec  Grzegorz, Wis Stanisław, Wiśniewski Marek: Werchrata - perła Roztocza. Powiatowe Centrum Kultury i Sportu, 2010).

   

Galeria  

   

Aktualne wycieczki  

   

zoo-zamosc

muzeum zamojskie

arsenal

twierdza portal

nadszaniec

rpn

rpn

   
6906989
Dzisiaj
Wczoraj
W tym tygodniu
W poprzednim tyg.
W tym miesiącu
W poprzednim mies.
Od początku
1862
3981
7094
6876142
30878
40358
6906989

Twój IP: 3.145.58.169
Data: 2024-04-18 20:42:56
   
© Biuro Turystyczne Zamość Roztocze Travel 22 – 400 Zamość, ul. St. Staszica 15 (południowa pierzeja Rynku Wielkiego) tel./fax 84 530 10 60