Roztoczańskie legendy

Legenda nt. pochodzenia nazwy „Werchrata”

Rzecz cała zaczęła się bardzo, bardzo dawno temu, w czasie gdy te ziemie ogarnięte były pożogą wojenną. Bohaterem był ubogi chłopski syn Michał, który  jak wielu jego rówieśników musiał pójść do wojska. Poszedł i ślad wszelki po nim zaginął. Niemłodzi już matka i ojciec usychali ze zgryzoty i z trudem dawali sobie radę z  pracą na polu. Zastanawiali się czy nie zostawić gospodarstwa i nie pójść na służbę, pracując za kromkę chleba  i  dach  nad  głową.  Przez  całe  dziesięć  lat nie było żadnych wiadomości o Michale, a rodzice już dawno stracili wszelką nadzieję, że syn żyje. Aż tu nagle gruchnęła po okolicy wiadomość, że Michał wrócił z wojny i to wrócił w chwale bohatera. Wielka była radość rodziców. Długimi godzinami słuchali opowieści syna o tym, gdzie walczył i jakie przygody przeżył na wojnie. Okazało się że podczas jednej z bitew, w której doznali strasznej klęski udało mu się wynieść z pola walki jednego z młodych i niedoświadczonych dowódców. Wdzięczność tego książęcia okazała się inna niż łaska pańska, co na pstrym koniu jeździ. Pamiętał  o  swoim  wybawcy  i  zadbał,  żeby  bohaterskiemu  żołnierzowi  nadano szmat roli, z  dóbr królewskich,  a od siebie dał nieco grosza i drzewo ze swego lasu na budowę nowego domu. Szybko Michał z rodzicami  uwinęli się z budową  domu. Szkoda im tylko było, że   nowy stoi  w   innej   okolicy   niż   ich   rodzinna  zagroda.  Wkrótce  też  Michał ożenił się z dziewczyną ze wsi, w której kiedyś mieszkali. Nie miała dużego wiana, ale była dobra, pracowita i gospodarna. Wkrótce też urodził im się syn, któremu po ojcu dano na imię Michał. Jednej rzeczy brakowało młodej rodzinie do pełni szczęścia – wody. To wyjaśniało  także dlaczego w pobliżu  było mało innych domostw. W całej okolicy nie było ani jednej studni z dobrą wodą. Woda z tych studni, które wykopali w pobliżu domu była tak niedobra, że nawet zwierzęta jej pić  nie chciały. Zwierzęta przepędzano do wodopoju w niedalekim leśnym  stawie.   Wodę do picia  trzeba  było nosić  z dalekiego źródełka. Mały Michałek wraz z matką codziennie przemierzali tę samą drogę, w słońce, deszcz, czy śnieg żeby przynieść nieco wody w drewnianych skopkach. Dziecko miało dobre serce i żeby ulżyć matce codziennie modliło się do swego Anioła Stróża o dobrą wodę w pobliżu domu. Pewnego razu przyśniła mu się wielka struga wody wytryskująca z kamienistej skarpy niedaleko domu. Nazajutrz opowiedział swój sen, ale rodzice nie potraktowali dziecięcego snu poważnie. Tylko stary dziadek zabrał  wnuka ze sobą i poszli do lasu szukać skarpy ze snu. Nie musieli szukać długo, niedaleko domu na skraju bagnistej dolinki znaleźli skarpę ze snu Michałka. A kiedy dziadek uderzył kilka razy motyką w stok skarpy, w niebo wystrzeliła  struga wody tak mocno, że sięgała ponad dach chaty. Woda była czysta i dobra toteż szybko w pobliżu pobudowano wiele nowych domów. A powstałą wieś nazwano od wody bijącej ponad chaty (w wierch chaty) Werchratą. Do tej pory można usłyszeć w okolicznych miejscowościach polski odpowiednik tej nazwy Wirzchata.
(Źródło: Strona internetowa Parafii św. Józefa Robotnika w Werchracie  http://www.parafiawerchrata.iap.pl ; opracowano na podstawie: Chmielowiec  Grzegorz, Wis Stanisław, Wiśniewski Marek: Werchrata - perła Roztocza. Powiatowe Centrum Kultury i Sportu, 2010) – opis trasy nr 3.